Mimo że spojrzałem, jak to się mówi, w przepaść historii, nie miałem wcale uczucia, że wracam z innego świata. Zbigniew Herbert
Czy pamiętacie, jak Zbigniew Herbert opisywał w Barbarzyńcy w ogrodzie doświadczenie Lascaux jako pierwszą istotną praktykę sztuki wysokiej? Jako drogę człowieka do cywilizacji grecko–rzymskiej w towarzystwie „małych dziecinnych koników, kozłów cwałujących w różnych kierunkach w nieopisanym zamęcie” przez ściany groty, które liczą już ponad dwadzieścia tysięcy lat? Pisarz wspomniał także, iż w drodze do prywatnych lekcji kultury i sztuki europejskiej niezmiennie towarzyszyła mu dłoń — „ciepły dotyk malarza z Lascaux”.
Słowa dwudziestowiecznego poety stały się inspiracją do przeprowadzenia cyklu innowacyjnych autorskich zajęć, opracowanych dla grupy trzy- i czterolatków z Przedszkola przy ZSS w Inwałdzie: Od abstrakcji do akcji! Ich celem jest wprowadzenie elementów edukacji artystycznej dla dzieci w zakresie sztuk: literackich, plastycznych, muzycznych, teatralnych oraz tanecznych. Projekt potrwa pół roku i obejmie kształtowanie obszarów: fizycznego, emocjonalnego, społecznego, poznawczego. Po prostu — uwrażliwiania młodego człowieka na rozmaite dziedziny sztuki. Będziemy zatem inscenizować, eksperymentować, słuchać i muzykować, tańczyć. Zastanawiać się, o co chodziło Picasso z malowaniem twarzy o dziwacznych kształtach. Dociekać, skąd biorą się barwy. Łamać języki na najtrudniejszych wierszykach. Muzykować razem z Bachem. Ot, doświadczać po prostu.
A jeśli wydaje się wam, że to zbyt trudne, wiedzcie, że czytanie Herberta i eksploatacja Lascaux już za nami. I poszło nam naprawdę świetnie:
Jest wrzesień 1940 roku. Francja padła. Bitwa powietrzna nad Wielką Brytanią dochodzi do szczytu. Na dalekim marginesie tych wydarzeń, w lesie w pobliżu Montignac, toczy się akcja jak z powieści dla młodzieży, która przy nieść miała światu jedno z najwspanialszych odkryć prehistorii. Nie wiadomo dokładnie, kiedy burza obaliła drzewo odsłaniając otwór, który pobudził młodzieńczą wyobraźnię osiemnastoletniego Marcela Ravidata i jego towarzyszy zabaw. Chłopcy sądzili, że jest to wejście do podziemnego korytarza, prowadzącego do ruin pobliskiego zamku. Dziennikarze wymyślili historyjkę o psie, który wpadł w ten otwór i stał się faktycznym odkrywcą Lascaux. Ale według wszelkiego prawdopodobieństwa Ravidat miał pasję eksploratora, chociaż nie zależało mu na sławie, ale na odkryciu skarbu. Otwór miał około 80 cm średnicy i taką samą, jak się wydawało, głębokość. Ale kamień rzucony w dół spadał jakoś podejrzanie długo. Chłopcy poszerzyli wejście. Pierwszy Ravidat znalazł się w grocie. Przyniesiono lampę — i malowidła, od dwudziestu tysięcy lat zamknięte w podziemiu, odsłoniły się ludzkim oczom. „Nasza radość była nieopisana. Odtańczyliśmy dziki taniec wojenny”. Na szczęście młodzi ludzie nie rozpoczęli eksploatacji odkrytego skarbu na własną rękę, ale zawiadomili nauczyciela, pana Lavala, ten z kolei Breuila, który mieszkał wówczas w pobliżu i zjawił się w Lascaux dziewięć dni po odkryciu.
A zatem: do czego, według dzieci, służy sztuka? Otóż sztuka jest po to, żeby został po nas jakiś ślad.
Z. Herbert, Lascaux, [w tegoż:] Barbarzyńca w ogrodzie, Warszawa 2004.
tekst: M.Z., fotografie: K. R–W.